czwartek, 20 kwietnia 2017

Chapter III - Strateg, Iluzjonistka i... Naruto?!

-Gotowi? Start! - krzyknął białowłosy Sannin, a jego podopieczni zniknęli mu z pola widzenia w mgnieniu oka. Co prawda nadal mógł ich wyczuć, ale i tak dostaną od niego za to wielki plus. Niektórzy genin'i czasami nawet się nie ukryją przed walką, co przy konfrontacji z jounin'em jest czystym szaleństwem. Gdyby takie walki były na śmierć i życie, to świeżo upieczeni shinobi nie żyliby zanim zdążyliby wyciągnąć broń. Na szczęście Jiraiyi udało się wybrać uczniów już trochę obeznanych ze światem ninja. Teraz pozostaje tylko kwestia ich współpracy.

W tym czasie Naruto przyglądał się sensei'owi z odległości kilkunastu metrów, z drzewa z rozłożystą koroną. Gęste liście idealnie ukrywały zaszytych w nich ludzi, więc Namikaze od razu wybrał je za swoją kryjówkę. Po wyjaśnieniu przez jounin'a zasad testu blondyn był prawie pewny, że słyszał o nim od swojego ojca, niestety za żadne skarby świata nie mógł sobie przypomnieć szczegółów. Wiedział, że obecność tylko dwóch dzwoneczków nie była przypadkowa i miała ich czegoś nauczyć. Gdyby tylko bardziej się wsłuchiwał w szczegóły... Ale teraz to nie ma znaczenia, musi się skupić na bieżących wydarzeniach.

Znowu skupił się na swoim Ojcu Chrzestnym. Po chwili stania w miejscu i rozglądaniu się wokoło jakby podziwiał widoki przypiął dzwoneczki do pasa, które wydały przy tym charakterystyczny, melodyjny dźwięk. Nie wiedząc co ze sobą zrobić złożył ręce w kilka pieczęci i... przyzwał stolik?! Do tego rozłożył na nim jakieś kartki, by zacząć później coś na nich pisać. Naruto domyślał się, że jest teraz w trakcie pisania swoich książek. Teraz musi tylko poczekać na moment w którym straci czujność. Jeszcze tylko zeskanował wzrokiem pobliski teren. Wyłapał Taki w krzakach, dwadzieścia metrów na północny-wschód od niego i Ayurę po drugiej stronie polany, jakieś trzydzieści metrów na południowy-zachód od jinchuuriki'ego. Żadne z nich nie wydawało się przypuszczać na razie ataku, więc Namikaze wiedział, że to on musi wykonać pierwszy krok.

Po napisaniu kilku zdań Sannin'a nagle opuściła wena. Postanowił więc wrócić do tego co udało mu się naskrobać przez ostatnie kilka minut. Ze zdziwieniem stwierdził, że jest to beznadziejne i westchnął przeciągle, jednocześnie gniotąc kartkę. Już miał wyrzucić ją za siebie, ale poczuł jak ktoś przystawia mu do ucha kawałek zimnego metalu - takie wspomnienia otrzymał po odwołaniu swojego klona. Prawdziwy Jiraiya stał obecnie na gałęzi jednego z wyższych drzew w okolicy i z rozbawieniem przyglądał się skołowanemu Chrześniakowi. Blondyn przez chwilę rozglądał się zdezorientowany, aż w końcu szepnął coś do siebie i ponownie wrócił do swojej kryjówki. Niestety pech sprawił, że znajdowała się ona kilka metrów poniżej drzewa okupowanego właśnie przez białowłosego.

Naruto od razu wrócił do swojej kryjówki. Musiał przyznać, że jego sensie go tym razem wykołował, ale następnym razem nie da się nabrać! Musi teraz tylko znaleźć jounin'a i wymyślić sposób, żeby zabrać mu dzwoneczki. Chociaż nadal powracało mu uczucie, że zapomniał o najważniejszym powodzie testu, to prawie że od razu je odtrącał. Teraz chciał skupić się tylko i wyłącznie na walce. Przy odrobinie szczęścia zaliczy i nie będzie musiał wracać do Akademii.

-Heeej! Narutooo! - blondyn usłyszał za sobą wołanie. Obrócił się w stronę źródła dźwięku jednocześnie wyciągając kunai z kabury i przygotowując się do walki. Kilka metrów przed nim stał Żabi Mędrzec machając w stronę podopiecznego jakby chciał powiedzieć "Hej, jestem tutaj! Możesz teraz tu przyjść i mnie zabić!". Uzumaki wiedział, że ze swoimi zdolnościami nie ma co konkurować z Sannin'em w bezpośredniej walce, ale zachowanie białowłosego i tak było co najmniej głupie. Ciekawe czy z prawdziwymi przeciwnikami też się najpierw wita i uśmiecha jak głupi.

Niestety jinchuuriki nie miał więcej czasu na zastanawianie się, bo jounin rzucił w niego kilkoma shuriken'ami. Blondyn ledwo co ich uniknął, jeden przeleciał dosłownie kilka milimetrów koło jego ucha, by po chwili wbić się w pień drzewa. Pech chciał, że miejsce, na którym miał zamiar stanąć było otwartą przestrzenią, prawie dziesięć metrów nad ziemią. Nie trudno się domyślić, że blondyn zaczął spadać i gdyby w ostatniej chwili nie oparł rąk i stóp na korze drzewa, jednocześnie przelewając do nich czakrę, zostałaby z niego czarno-pomarańczowa plama. Dzięki swoim wcześniejszym ćwiczeniom na kontrolę czakry udało mu się powoli zsunąć się na ziemię, jednak od razu musiał zrobić kolejny unik przed bronią wyrzuconą w jego stronę.

Gdy stabilnie oparł nogi na ziemi przed nim wylądował Żabi Mędrzec. Nim zdążył cokolwiek zrobić Naruto już składał pieczęcie do jednej z technik, które już zdążył poznać. Jiraiya dokładnie przyglądał się im, by przewidzieć, czym zostanie zaatakowany. Na szczęście genin nie składał ich zbyt szybko, więc białowłosy nie miał z tym większego problemu. Tygrys, Wół, Pies, Królik, Wąż...

-Fuuton: Daitoppa! - wykrzyknął Namikaze, a wokół niego skupił się mocny wiatr, który skierował się w stronę Sannin'a. Ten bez większego trudu ominął śmiercionośną (ze względu na ilość włożonej w nią czakry) technikę i tym razem to on użył swojej techniki.

-Doton: Yomi Numa - po złożeniu przez białowłosego dwóch pieczęci pod niebieskookim pojawiła się nie wielka kałuża błota - a przynajmniej tak wydawało się jinchuuriki'emu zanim zapadł się w niej po szyję. To jednak nie będzie taka prosta walka.

~*~

-Sasuke, zejdź na śniadanie! - powiedziała dość głośno Mikoto, jednocześnie pukając w drzwi młodszego syna. Poprzedniego dnia, po powrocie do domu zaszył się w pokoju pod pretekstem nauki na następny rok w Akademii. Obecnie była już dziesiąta trzydzieści, a czarnowłosy jeszcze niczego nie zjadł. Poza tym nie wpuszczał nikogo do swojego pokoju - nawet Itachi'ego.

-Nie jestem głodny... - wymamrotał pod nosem, leżąc na łóżku i wpatrując się w sufit, który w tej chwili wydawał się bardzo ciekawy. Powiedział to jednak na tyle cicho, że jego matka nie zrozumiała ani słowa z jego wypowiedzi. Ciemnooka zmarszczyła brwi i zaprzestała dobijania się do jego drzwi.

-Co takiego? - spytała, mając nadzieję, że siedmiolatek zdecydował się w końcu wyjść ze swojego pokoju. Zazwyczaj się tak nie zachowywał, więc wiadomość o tym, że ktoś z jego rocznika zakończył już naukę, a on dalej siedział w szkole musiała nieźle go zszokować. Ale to już jest natura członków klanu Uchiha - nie dopuszczali do siebie wiadomości, że istnieje ktoś od nich lepszy.

-Nie jestem głodny! - powtórzył Sasuke, może trochę za głośno i bezczelnie w stosunku do matki. Pewnie następnego dnia będzie miał wyrzuty sumienia, ale dzisiaj nie miało to znaczenia. Obecnie wszystkie jego myśli były skupione na tym jak przewyższyć swojego - jak wcześniej stwierdził - rywala. Mikoto tylko westchnęła i zeszła z powrotem na dół, by sama spożyć najważniejszy posiłek dnia. Jak zgłodnieje to zejdzie. Zapewne.

Schodząc po schodach minęła swojego najstarszego syna, który wybierał się na trening. Pewnie zapomniał kabury i postanowił się po nią wrócić. Jednak zamiast skierować się do swojego pokoju stanął przed tym swojego brata, czego już Mikoto nie zauważyła. Stał tam chwilę, zastanawiając się, czy wejść, czy nie, lecz w końcu postanowił się odezwać.

-Sasuke - powiedział. Nie słysząc odpowiedzi kontynuował - powinieneś posłuchać matki. Nie możesz cały dzień siedzieć w pokoju - nadal cisza. Itachi westchnął, prawie że bezgłośnie i odszedł w stronę schodów, tracąc nadzieję na przekonanie czarnookiego do wyjścia. W połowie drogi zastygł w miejscu, wpadając na kolejny pomysł - no cóż, w takim razie chyba jestem zmuszony sam potrenować. A myślałem, że będę mógł nauczyć cię nowej techniki... - rzekł niby od niechcenia i ruszył dalej. Na reakcję nie musiał długo czekać. Od razu usłyszał jak jego brat zeskakuje z łóżka i próbuje przygotować się w kilka sekund. Starszy z nich uśmiechnął się lekko, widząc przed nim ciężko oddychającego siedmiolatka z koszulką założoną na drugą stronę i w dwóch różnych butach.

-Skoro tak bardzo ci zależy, to chyba nie mam wyjścia - burknął i po poprawieniu swojego ubioru skierował się na dół. Za nim poszedł Itachi, nadal uśmiechając się do siebie.

~*~

Naruto dokładnie przyglądał się wymianie ciosów między Jiraiyą a Ayurą. Dobrze widać było, że Mizuki nie miał żadnych szans, ledwo co zdążał z blokowaniem i unikaniem ciosów, a to nie było jeszcze wszystko na co stać Sannin'a. W końcu czarnowłosy odskoczył od przeciwnika i wycofał się w stronę drzew. W tym czasie białowłosy rozluźnił swoją postawę i schował ręce do kieszeni, czekając na kolejnego przeciwnika. Walczyli już od dwóch godzin, a on nadal nie pokazał żadnych oznak zmęczenia. Blondyn w pewnym momencie zaczął się nawet zastanawiać, czy nie jest on przypadkiem spokrewniony z klanem Uzumaki. Po chwili jego uwagę zwróciła Taki, która wyglądała, jakby próbowała rzucić na Żabiego Mędrca jakąś technikę.

-Genjutsu Shibari - wyszeptała tak cicho, że nawet siedmioletni Namikaze ledwo co ją usłyszał, a co dopiero czarnooki, na którym została użyta owa technika. W ułamku sekundy Sannin nagle zesztywniał, jakby stracił możliwość poruszania się. Po chwili niebieskooki stwierdził, że faktycznie tak się stało. Z uśmiechem na ustach podbiegł do swojego Ojca Chrzestnego, by odebrać mu dzwoneczki. Na ten sam pomysł wpadła Kurama i po chwili również zmierzała w stronę unieruchomionego Jiraiyi. Gdy blondyn już miał wziąć dzwoneczki białowłosy wyparował, pozostawiając po sobie kłęby białego dymu.

-Kolejny Kage Bunshin... - powiedział do siebie, po czym wycofał się za linię drzew. Już prawie go miał. Gdyby wraz z Taki powtórzył ten atak, to może by im się udało. Mieliby też większe szanse, gdyby pomógł by im Mizuki... No tak! O to chodziło w tym teście! Dopiero teraz przypomniał sobie słowa swojego ojca - najważniejsza w drużynie jest współpraca, co? - skierował swój wzrok na Kuramę, która nie zdążyła wrócić do kryjówki i została zaatakowana przez ich sensei'a. Postanowił wykorzystać swoją szybkość, nabytą dzięki ojcu.

~*~

-Ha! Udało mi się! - wykrzyczał czterolatek, który jak zwykle w niedzielę trenował pod okiem Czwartego Hokage - swojego Tou-chan. Oboje znajdowali się na polu treningowym za domem rodziny Namikaze, gdzie blondyn trenował kontrolę czakry. Jako, że Naruto ma w sobie Kyuubi'ego i jest z klanu Uzumaki ma więcej czakry, niż przeciętne dziecko w jego wieku i ma większe problemy z kontrolowaniem jej. Właśnie, po kilku tygodniach treningu, udało mu się utrzymać na powierzchni wody.

-Trening skończony - powiedział jego ojciec, po czym uśmiechnął się i stanął obok syna, oboje w równej odległości od domu. Jinchuuriki schylił się, przybierając pozycję do zaczęcia ich wyścigu, kiedy starszy blondyn nadal stał wyprostowany, przygotowując się do wykonania pieczęci ręcznych.

-Oukee, tym razem wygram i nauczysz mnie Hiraishin no Jutsu! - powiedział bardziej do siebie syn Żółtego Błysku, a na jego ustach uformował się uśmiech. Od ich pierwszego treningu zawsze ścigają się do domu po ćwiczeniach. Zaczęło się od tego, że niebieskooki już od początku treningów chciał się nauczyć techniki, która przyniosła jego tacie sławę. Ten jednak nie miał zamiaru uczyć go tej techniki w tak młodym wieku, więc stwierdził, że zrobi to, kiedy Naruto go prześcignie. Od tamtego czasu, w każdą niedzielę - kiedy mają wspólne treningi - młody Namikaze próbuje przegonić obecnego Hokage, co jest praktycznie niemożliwe. Jednak on się tym nie przejmuje i co tydzień próbuje na nowo z nadzieją, że tym razem mu się uda - Start!

Czteroletni blondyn wystartował i w mgnieniu oka znalazł się w kuchni, gdzie jego matka gotowała obiad, a ojciec siedział przy stole, czytając gazetę jak gdyby nigdy nic. Zdenerwowany tupnął nogą i odwrócił się w inną stronę krzyżując ręce na piersi, udając obrażonego. Yondaime próbował powstrzymać śmiech, patrząc na grę aktorską syna. Tymczasem Kushina zdążyła postawić na stole parujący garnek z zupą i wrócić się do aneksu po zastawę.

-Naruto! Zawołaj Kumiko na obiad! - powiedziała ciężarna czerwonowłosa, po tym, jak ostrożnie usiadła przy stole. Niebieskooki od razu pobiegł w kierunku drzwi na korytarz, obok których znajdowały się schody. Po drodze odwrócił głowę w stronę rodziców.

-Dobra, ale następnym razem wygram! - wykrzyczał w stronę starszego blondyna i zniknął na schodach. Naruto nie wiedział tylko, że i tak jego szybkość była już na poziomie słabego jounin'a, przewyższając umiejętności jego rówieśników.


~*~

Chociaż Taki walczyła z Jiraiyą dopiero kilkanaście sekund, to już była blisko przegranej. Musiała czekać na dogodny moment, żeby się wycofać. Niestety była zbyt zajęta unikaniem ciosów, a i tak czuła, że jej przeciwnik się wstrzymuje. Nagle poczuła szarpnięcie za ramię, a białowłosy zniknął jej z oczu, zastąpiony niewyraźnym obrazem polany, a później drzew. Nie minęła sekunda, a już znajdowała się za gęstymi krzakami wraz z zaskoczonym Mizuki'm i trzymającym ją za rękę Naruto.

-Co ty robisz?! - krzyknął półszeptem Ayura. Namikaze uciszył go gestem dłoni i odwrócił się, by zobaczyć czy ich sensei ich nie usłyszał. Na szczęście nadal rozglądał się za Kuramą, która zniknęła mu sprzed nosa. Blondyn odetchnął z ulgą i odwrócił się z powrotem w stronę genin'ów.

-Żeby wygrać musimy połączyć siły - powiedział, ale otrzymał tylko pytające spojrzenia - Tou-chan mówił, że w tym teście chodzi o współpracę - Mizuki skrzyżował ramiona na piersi. Nie bardzo mu się widziała wizja współpracy z kimś, zazwyczaj wolał załatwiać sprawy samemu - po swojemu. Poza tym ten Naruto mógł być Jiraiyą po użyciu Henge, co dawało mu podstawy, by mu odmówić.

-W takim razie czemu nie powiedziałeś nam tego wcześniej? - spytała brązowowłosa, zanim czarnooki zdążył się odezwać. Niebieskooki podrapał się po karku i uśmiechnął się niezręcznie.

-Zapomniałem o tym - po tych słowach Mizuki przyłożył swoją dłoń do czoła, załamany zachowaniem blondyna. Westchnął bezgłośnie, wiedząc, że nie ma już argumentów, którymi mógłby się wymigać od współpracy, zdając sobie sprawę, że ich sensei nie zaproponował by im tego, gdyż mógł ich pokonać nawet bez podstępu. Poza tym chyba może ich w jakiś sposób wykorzystać. Ponownie przeniósł wzrok na Naruto, który wyczekiwał jego odpowiedzi.

-Dobrze, mam plan.

~*~

Czarnowłosy dwunastolatek ułożył swoje dłonie w pieczęcie, kolejno szczura, tygrysa, psa, woła, królika i ponownie tygrysa. Czakra, która jeszcze przed chwilę znajdowała się w jego płucach, obecnie zmieniła się w kilka niewielkich ognistych kul. Pomknęły one nad powierzchnią jeziora, by zniknąć na drugim jego końcu. Wykonawca techniki nie wiedział jednak, że jego młodszy brat obserwował go z aktywowanym doujutsu, charakterystycznym dla ich klanu. Chwilę zanim starszy Uchiha odwrócił się w stronę swojego otouto, jego oczy powróciły do swojego normalnego koloru. Na razie chciał zachować to dla siebie.

-Twoja kolej - powiedział Itachi, po czym zszedł z molo, na którym wykonywał technikę. W tym czasie Sasuke zajął jego poprzednie miejsce i zaczął składać pieczęcie do ognistego jutsu. Jego starszy brat szczerze wątpił, że uda mu się stworzyć kule chociaż w ćwiartce silne jak jego, w końcu Housenka to technika rangi C. Był tutaj tylko dlatego, by upewnić się, że jego bratu nie przyjdzie nic głupiego do głowy. Musi był bardzo zdenerwowany przez świadomość, że ktoś go przegonił. Anbu miał nadzieję, że nauczenie się kolejnego jutsu sprawi, że poczuje się lepiej i zapomni o sukcesie Naruto.

-Katon: Housenka no Jutsu! - czarnowłosy ku zdziwieniu swojego aniki wykonał technikę całkowicie poprawnie i nawet prawie tak wielką jak on. Zdziwiony shinobi przeniósł wzrok z tafli wody, nad którą jeszcze przed chwilę przelatywały kule ognia na młodszego Uchihę. Widać było, że zabrały sporo jego czakry i to był chyba jedyny powód, czemu była ona mniejsza od tej Itachi'ego. To było tak nieprawdopodobne, że starszy z braci przez chwilę zastanawiał się, czy przypadkiem Sasuke nie obudził Sharingan'a. To mogłoby być możliwe, zważywszy na wczorajsze wydarzenia...

-Itachi-kun! - myśli Uchihy przerwał głos pewnej kunoichi. Czarnooki odwrócił się tyłem do jeziora, by zobaczyć biegnącą w jego kierunku, fioletowowłosą dziewczynę. Uśmiechnął się lekko w stronę przyjaciółki, zapominając o swoich przypuszczeniach, co do młodszego brata. Ten za to nadymał swój policzek, niezadowolony z tego, że ktoś przerywa jego trening, jednak nic nie powiedział.

-Keiko-san - czarnowłosy lekko kiwnął głową, wywołując grymas na jej twarzy. Itachi był zdecydowanie zbyt formalny, mógłby chociaż normalnie zwracać się do przyjaciół, ale on do wszystkich imion dodaje tytuły grzecznościowe. Ciekawe czy swoich wrogów też nazywa 'teki-san'?

-Saa! Mów po prostu Keiko! Ke-i-ko! Przecież przyjaźnimy się od sześciu lat! - wykrzyknęła z lekkim wyrzutem w głosie, ale można było wyczuć, że nie jest to na poważnie. Dwunastolatek tylko machnął na to ręką, nadal utrzymując swój uśmiech na twarzy. Brązowooka po tym zrezygnowała z prób namówienia go na zmianę swojego zdania, wiedząc, że nie ma szans. Ten scenariusz powtarzał się już kilka lat i raczej nie nie zapowiada się na to, żeby Uchiha przestał ją tytułować. Po chwili dziewczyna przypomniała sobie czemu szukała swojego przyjaciela - o, właśnie! Wiesz, że przed chwilą zdałam test i jestem pełnoprawną kunoichi? - spytała się z dumą w głosie. Może nie zdała po roku nauki, tak jak jej przyjaciel, ale nadal udało jej się zostać shinobi, zwłaszcza, że co roku zdaje tylko dziewięciu uczniów.

-Gratulacje - odpowiedział, nadal z niezmiennym wyrazem twarzy. Może tego nie okazywał, ale bardzo cieszył się z jej szczęścia, zwłaszcza, że wiedział jakie to było dla niej ważne. Keiko wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, zaplatając ręce z tyłu. W końcu zaczynała swoją przygodę jako ninja i czynić swoją rodzinę z niej dumną. W końcu należała do wspaniałego klanu Ise! W końcu zauważyła stojącego na moście siedmiolatka, który zdążył już założyć ręce na piersi, czekając na kontynuację swojego treningu - o! Sasuke-chan! Co tu robisz? - ciemnookiemu drgnęła brew. Niezbyt podobał mu się sposób, w jaki zwracała się do niego koleżanka jego brata.

-Właśnie byliśmy w trakcie treningu. Chcesz się przyłączyć? - spytał członek Anbu z prawie że niewykrywalną nadzieją w głosie. Tylko Sasuke zdążył ją wyłapać w jego wypowiedzi. Itachi umiał doskonale ukrywać swoje uczucia, jednak nie działało to tak mocno w pobliżu fioletowowłosej, umożliwiając siedmiolatku rozpoznać prawdziwe uczucia brata. Nie była jednak to tak silna więź jak pomiędzy starszym Uchihą a Izumi, w końcu nie bez powodu ich rówieśnicy nazywali ich parą. To też dzięki niej Itachi poznał Ise, więc zazwyczaj przebywali we trójkę. Jedynym powodem dla którego nie było tu ich rówieśniczki, była trwająca już tydzień misja.

-Jasne!

~*~

Jiraiya jeszcze przez kilka minut stał na środku polanki, po tym jak Taki nagle zniknęła mu sprzed nosa. Oczywiście wiedział, czyja to była wina, Minato mówił mu coś o niezwykłej - jak na jego wiek - szybkości Naruto. Już miał zacząć szukać swoich uczniów, kiedy przed nim pojawił się wspomniany blondyn. Zanim białowłosy zdążył cokolwiek zrobić, Namikaze stworzył już z kilkadziesiąt klonów, które otoczyły Sannin'a z każdej strony. Chwilę później musiał unikać wyrzucane przez nie co jakiś czas kunai'e i shuriken'y oraz zadawane ciosy. Chociaż na bieżąco udawało mu się niszczyć klony, tych nadal przybywało, zwracając całą uwagę czarnookiego na swojego Chrześniaka. 

Po kilku minutach walki klony Naruto zastąpiły ubrani na czarno ninja. Ich ruchy były powolne, co sprawiło, że Jiraiya przypomniał sobie o Kuramie, która mogła rzucić to genjutsu. Szybko złączył ręce w pieczęć, krzycząc 'kai', by uwolnić się z Kasumi Juusha no Jutsu. Widać, że dwoje z jego podopiecznych połączyło siły, ale to nie wystarczy, by go pokonać. Żeby zdać wszyscy troje musi ze sobą współpracować.

Po uwolnieniu się z iluzji Sannin ze zdziwieniem stwierdził, że nie może się ruszać. Spojrzał w dół, żeby zobaczyć druty owinięte wokół jego ciała, których końce trzymał Mizuki. Białowłosy uśmiechnął się do siebie, widząc, że nowo powstała drużyna zdała test. Ciekawiło go tylko, jak mieli oni zamiar zabrać mu dzwoneczki. Kurama i Ayura oboje byli na krańcu polany, z dziesięć metrów od niego, więc nie mieli szans by dobiec do swojego sensei'a zanim się uwolni. A Naruto...

-Mam je! - czarnooki usłyszał głos najmłodszego członka swojej nowej drużyny, który okazał się ukrywać pod Henge, jako zwykły kamień. Blondyn z dzwoneczkami w dłoni pobiegł ku reszcie swoich towarzyszy. Jiraiya otrzepał się z niewidzialnego kurzu i ruszył w stronę uczniów.

-Co teraz zrobisz, Naruto? Komu oddasz drugi dzwoneczek? - spytał, stając przed drużyną genin'ów - tylko dwoje z was może zdać - nagle uśmiech zniknął z twarzy niebieskookiego. Zastąpiła go natomiast zaduma, jakby nad czymś głęboko myślał. Reszta shinobi tylko czekała na jego decyzję. Po chwili rzucił oba dzwoneczki w stronę białowłosego, który je zręcznie złapał.

-W takim razie nie chcemy twoich dzwoneczków. Albo wszyscy zdajemy, albo nikt - powiedział ze zdecydowaniem, poparty przez Kuramę kiwnięciem głowy. Mizuki przez chwilę chciał zaprotestować, ale zmienił zdanie pod wpływem morderczego spojrzenia siedmiolatka i również przytaknął. Sannin przez kilka sekund przyglądał się zdeterminowanym twarzom jego nowych uczniów, by na końcu szeroko się uśmiechnąć

-Zdaliście

~*~

-Tadaima! - zawołała Taki, przekraczając próg domu znajdującego się w dzielnicy klanu Kurama. Była niewielka, ze względu na małą ilość członków rodziny, ale nadal wystarczająco liczna, by wydzielić jej kawałek ziem pod budowę domów na zachodnim skraju wioski. Brązowowłosa zdjęła buty i ustawiła je przy wejściu, po czym skierowała się do kuchni, gdzie jej matka przygotowywała obiad.

-Okaeri - odpowiedziała ponad trzydziestoletnia kobieta, nie odrywając się od swojego zajęcia. Była ona drobnej budowy, którą odziedziczyła po niej jej córka, chociaż widać było na niej efekty treningów, które wykonywała, kiedy była jeszcze aktywną kunoichi. Kolejną rzeczą, która upodabniała ją do swojej matki były oczy - tak samo jak u niej były one fioletowe. Na tym i na podobnych rysach twarzy podobieństwa się kończyły. Kiedy Taki miała brązowe, długie do pasa włosy, Miyuki była ściętą na krótko blondynką. Poza tym jej charakter był pomieszaniem cech jej rodziców - jest miła i wrażliwa niczym matka oraz optymistyczna i odważna jak jej ojciec.

Brązowowłosa usiadła przy stole i zauważyła, że nigdzie nie widzi głowy rodziny. Zazwyczaj przed obiadem siedział w jadalni i czekał, czytając gazetę lub pisząc raporty dla Hokage. To ją zaniepokoiło, zwłaszcza, że jej rodzicielka wydawała się trochę zdenerwowana.

-Okaa-san, gdzie jest otou-san? - na te słowa blondynka wzdrygnęła się i prawie wypuściła z rąk talerz pełen jedzenia, który miała zamiar postawić przed córką. Pośpiesznie położyła oba naczynia na stole i zasiadła przy jednym z nich. Dopiero po wypowiedzeniu charakterystycznej formułki 'Itadakimasu' postanowiła odpowiedzieć na pytanie.

-Został wysłany na misję rangi A - po tych słowach w pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Młodsza z nich zdziwiona wpatrywała się w drugą, czekając, aż ona powie, że był to tylko żart, a jej ojciec wyskoczy zza rogu i zacznie się śmiać z miny córki, ale na nic takiego się nie zapowiadało. Miyuki przez cały czas wpatrywała się w swój obiad jakby to był grób jej męża.

-Co?! Czemu?! Otou-san jest przecież tylko chuunin'em! Takie misje są zbyt niebezpieczne dla chuunin'ów - wykrzyczała Taki, wiedząc, że jej ojciec został wysłany na najprawdopodobniej pewną śmierć. Jej oczy wypełniły łzy, gdy ogarnęła ją złość - nie na Hokage, jej matkę, czy kogokolwiek innego. Tak właściwie nie wiedziała na co była zła. Zanim jej matka zdążyła cokolwiek powiedzieć, tej już nie było w kuchni, chwilę później blondynka usłyszała trzask drzwi od pokoju jej córki. Została tu tylko Miyuki i grobowa cisza.

~*~

No i jest kolejny rozdział ^^ ostatnio jj chora więc mam dużo wolnego czasu i udało mi się naskrobać kolejny rozdział, który ma aż 3675 słów ^^ a następny zapowiada się na jeszcze dłuższy :') Ale postaram się go napisać w ten, ewentualnie następny weekend

Iii... to chyba wszystko ^^
Ja ne~
Aya